Witam Was Kochani!:) Dziś ciąg dalszy kulek maksi. Pierwsza z Toho 8/0, druga z Toho 6/0 + zwyklaczki wyszperane i wykorzystane na próbę. A oto efekty:
Witajcie Kochani:) Dziś pokażę co dostałam w prezencie od Ewy,w ramach wymiany międzyblogowej. A jest tego nie mało i wszystko cudne, że ach!:) Ale po kolei.
Na wymiankę, zainicjowaną przez Ewę, umówiłyśmy się jeszcze w zeszłym roku. Ewa, prowadzi biżuteryjnego bloga, o nazwie ,,biżuteryja". Wykonuje piękne rzemienne bransoletki - ,,grubaski", szyje cudne tildy i tworzy rzeczy decoupage. W decou, jak twierdzi, początkuje, ale po cudownościach, które mi przysłała, śmiem wątpić;) Zatem gorąco wszystkich namawiam do odwiedzenia bloga Ewy :)
Ewie bardzo spodobały się moje koralikowe bransoletki i kolczyki - trójkąciki. Ja zaś uwielbiam technikę decoupage ( w której niestety sama nie tworzę) i w związku z tym poprosiłam Ewę o chustecznik. Ale to co otrzymałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. A oto co dostałam od Ewy:
Zamówiony chustecznik jest zjawiskowy i od razu podbił moje serce. Ewcia robiła go po raz pierwszy, ale wykonany jest bardzo starannie, z dbałością o każdy detal. Widać, że włożyła w tę pracę całe swoje serce. Pozostałe prezenciki także piękne - cieszą oczy i duszę:)
Ode mnie zaś poleciały bransoletki i kolczyki - trójkąciki oraz komplecik z kolczyków i kuleczkowej zawieszki. Część prac jest gotowych, a część specjalnie zrobionych dla Ewy. Oto co ja wysłałam:
Wróbelki mi wczoraj wyćwierkały, że prezent się Ewie bardzo spodobał, z czego i ja cieszę się ogromnie.
Tak, tak, zakulkowało mnie;) Ale tym razem postanowiłam wziąć na warsztat kule maksi - czyli największe, jakie do tej pory spotkałam. Pochodzą z recylkingu, a dokładnie mówiąc, z opakowań po dezodorantach typu roll - on, i mają całe 33mm średnicy:) Są plastikowe i puste w środku, dzięki czemu można łatwo w nich zrobić otwór i zamontować zapięcie. Oplecione koralikami Toho 8/0 (oraz gdzieniegdzie 11/0 i 6/0) - w tonacji złotej i srebrnej. Oplot kulek - ścieg peyote.
Po skończeniu pracy przypominają bombki choinkowe i takie też będzie ich przyszłe zastosowanie.
Niedawno dostałam list od Pani Elżbiety Bubuli, krewnej chorego Dawidka Bubuli, ( informacja o chłopcu tu) z prośbą o wsparcie. Z przyjemnością na niego odpowiadam.
Pomoc ta ma polegać na wysłaniu kilku drobiazgów, wykonanych przez siebie, na kiermasz, który odbędzie się 31.05.2014 w miejscowości Piekiełko, koło Limanowej.
Chłopca w niedalekiej przyszłości czeka przeszczep nerki i wątroby,
dlatego zachęcam wszystkich gorąco do wsparcia aukcji:)
A oto adres, na który można przesyłać swoje prace:
Dawid Bubula
Piekiełko 50
34-650 Tymbark
A ze swej strony
oczywiście wysyłam kilka drobiazgów:)
Dzisiejszy mój projekt składa się z dwóch części: bransoletki oraz kuleczkowych kolczyków.
Bransoletka wykonana jest techniką sznura szydełkowo - koralikowego, z koralików Toho 11/0, na 8 koralików w rzędzie.
Jej punktem centralnym jest materiałowy kaboszon, opleciony koralikami Toho 11/0 , kształtem swym przypominający cyferblat zegarka. Dodatkowymi elementami ozdobnymi stały się dwa serduszka - zapięcia.
Oprawa kompletu w kolorze miedzi.
Kuleczki oplecione ściegiem peyote.
Dla uatrakcyjnienia pracy zastosowałam zamianę tła w kolczykach.
Ze względu na kolorystykę, komplet bardzo świeży, aczkolwiek w formie nieco ascetyczny i surowy. Ale taki właśnie miał być;)
Witajcie!:) Dziś nie będzie biżuteryjnie, ale tak jak obiecałam wcześniej, opowiem o mojej jednodniowej, wiosennej podróży sentymentalnej.
Każdego roku w maju lub na jesieni, obowiązkowo przyjeżdżam w strony mojego dzieciństwa, aby odwiedzić groby najbliższych, pozachwycać się przyrodą, pooddychać świeżym i pachnącym powietrzem.
Jest to dla mnie także, w jakiejś części, spotkanie ze sobą samą. Tu ,,ładuję akumulatory", porządkuję myśli, zadaję pytania, i o dziwo, otrzymuję na nie odpowiedzi;) A bywa też i tak, że tylko idę i tylko jestem.
I gdziekolwiek bym nie była, to miejsce zawsze jest i będzie dla mnie najważniejsze.
Aby dojechać do M., wstaję dosyć wcześnie i wyruszam w podróż pociągiem. Po mniej więcej godzinie wysiadam na małej stacyjce, skąd widać tylko pola, las i niebo. Jest jasny, rześki i cichy poranek.
Wielkie przestrzenie, wiatr i łąki.
Teraz, aby dojść do celu, czyli kościoła i cmentarza, muszę pieszo przejść przez 3 wsie.
Wiosną, kiedy kwitną drzewa i kwiaty, jest tu najpiękniej. Idąc drogą, widzę i czuję wokół siebie cudowne kolory i zapachy kwiatów, zieleń roślin i zwierzęta, których jest tu mnóstwo. W każdej zagrodzie dumnie chodzi kogut, gdaczą kurki i... obszczekuje mnie pies:) Nie przejdę niezauważona:)
Po drodze delektuję się widokami i robię fotki. Są to w dużej mierze zdjęcia przyrodnicze. Lubię także detale, przydrożne kapliczki oraz ciekawą architekturę.
Neogotycki kościół w M., pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP.
Każdego roku, 15. sierpnia, obchodzony jest tu odpust. To wielkie parafialne i rodzinne święto. Na odpust przyjeżdża zawsze bliższa i dalsza rodzina, w odpust odbywają się śluby.
Robienie fotek zajmuje mi zwykle mnóstwo czasu. Nie czuję, jak mijają godziny.
Wieś, nierozerwalnie związana z przyrodą, tętni życiem. Ptaki śpiewają, pszczoły bzyczą, koguty pieją.
Ludzie pracują w obejściu.
Czasem drogą przejedzie samochód lub traktor.
Jestem u celu. Dochodzę na cmentarz i witam się z bliskimi. Porządkuję groby, zapalam świeczki. To dla mnie ważne chwile.
Z nostalgią w sercu żegnam się.
Wracam.
W drodze powrotnej zrywam jeszcze zioła: mlecze na zdrowy i pyszny miód
oraz pędy sosny na domowy syropek pini.
Jest już późne popołudnie. Umęczona drogą, ale szczęśliwa, docieram do stacji PKP i wracam pociągiem do domu. I tak kończy się moja mała, ale bardzo ważna dla mnie wyprawa:)
Tym, którzy teraz wraz ze mną przebyli tę wędrówkę, bardzo dziękuję:)