W tym roku, wyruszyłam w swoją małą, sentymentalną podróż (o poprzednich można przeczytać tu i tu) trochę później niż zwykle.
Gdy wysiadłam z pociągu powietrze było już bardzo nagrzane i pachnące. Około 28`C robiło swoje, a przede mną była długa droga. Szłam, a myśli w mojej głowie pojawiały się samoistnie i płynęły swobodnie. Krajobrazy, dźwięki i zapachy późnej wiosny
nasuwały mi różne skojarzenia. Miałam szczęście, bo załapałam się jeszcze na zapach
oszałamiająco pachnącego bzu.
Pierwsze skojarzenie to słowa znanej piosenki: " Niebo do wynajęcia/ niebo z widokiem na raj"
Ta melodia towarzyszyła mi przez większość drogi na cmentarz.
A ja korzystałam z uroków końcówki maja i myślałam o tym, jak wszystko w przyrodzie ma swój czas i rytm. Bo przecież jeszcze niedawno kwitły drzewa, a teraz już na nich widać zawiązki przyszłych owoców. Czas płynie i powoli zatacza koło.
Ciepła pogoda, niedojrzałe owoce i wszechogarniająca zieleń - wszystko to przywiodło mi na myśl czas wakacji. Kolorowe dni swobody, radości i przestrzeni.
Czas, w którym królowała przyroda. Na polach zaczynało wszystko rosnąć i dojrzewać.
A powietrze między wyrośniętymi, ale jeszcze zielonymi źdźbłami zboża, pachniało tak cudownie. Tak potem pachnie chleb...
Gdy tak patrzyłam i podziwiałam znajome widoki, ogarnęła mnie fala radości.
Stała się niczym miód wylany na moje serce - słodka i kojąca. Cieszyłam się z małych, prostych rzeczy - z tego, że tu jestem; z tego, że jestem tu teraz; i że mam jeszcze takie miejsce, do którego mogę przyjechać i powiedzieć, że jest moje.
Ta radość sprawiła, że mimo upału, szło mi się bardzo dobrze. Na dręczące mnie jeszcze wczoraj pytania, co chwila dostawałam automatycznie odpowiedzi.
I tu przypomniały mi się słowa wiersza " Białej lokomotywy" Steda:
(...)"Suniemy poprzez czarne łąkiSuniemy przez spalony lasMijamy bram zwęglone szczątkiPłyniemy przez wspomnienia miastBiałą lokomotywąGdzie brzęczą pszczoły pluszcze rzekaGdzie słońca blask i cienie drzewDo tej co na mnie w życiu czekaDo życia znowu nieś mnie nieśBiała lokomotywo"
Tak, bo te moje podróże zawsze niosą mnie do życia. Sprawiają, że życie ma smak i sens.
Nie są tylko wyrazem tęsknoty, za tym co było i nie wróci,
ale też stawiają do pionu i dają nadzieję na przyszłość.
Kościół w M. pięknieje w oczach.
*
Na cmentarz dotarłam przed południem. Czas upłynął mi na porządkowaniu grobu i odwiedzaniu bliskich. Te chwile są dla mnie zawsze bardzo intymne i bezcenne.
*
Droga powrotna była także przyjemna. Na stację PKP dotarłam przed czasem. Po całym dniu marszu byłam zmęczona, ale jak zwykle szczęśliwa:)
Pozdrawiam
***
***