Witajcie!:) Dziś nie będzie biżuteryjnie, ale tak jak obiecałam wcześniej, opowiem o mojej jednodniowej, wiosennej podróży sentymentalnej.
Każdego roku w maju lub na jesieni, obowiązkowo przyjeżdżam w strony mojego dzieciństwa, aby odwiedzić groby najbliższych, pozachwycać się przyrodą, pooddychać świeżym i pachnącym powietrzem.
Jest to dla mnie także, w jakiejś części, spotkanie ze sobą samą. Tu ,,ładuję akumulatory", porządkuję myśli, zadaję pytania, i o dziwo, otrzymuję na nie odpowiedzi;) A bywa też i tak, że tylko idę i tylko jestem.
I gdziekolwiek bym nie była, to miejsce zawsze jest i będzie dla mnie najważniejsze.
Aby dojechać do M., wstaję dosyć wcześnie i wyruszam w podróż pociągiem. Po mniej więcej godzinie wysiadam na małej stacyjce, skąd widać tylko pola, las i niebo. Jest jasny, rześki i cichy poranek.
Wielkie przestrzenie, wiatr i łąki.
Teraz, aby dojść do celu, czyli kościoła i cmentarza, muszę pieszo przejść przez 3 wsie.
Wiosną, kiedy kwitną drzewa i kwiaty, jest tu najpiękniej. Idąc drogą, widzę i czuję wokół siebie cudowne kolory i zapachy kwiatów, zieleń roślin i zwierzęta, których jest tu mnóstwo. W każdej zagrodzie dumnie chodzi kogut, gdaczą kurki i... obszczekuje mnie pies:) Nie przejdę niezauważona:)
Po drodze delektuję się widokami i robię fotki. Są to w dużej mierze zdjęcia przyrodnicze. Lubię także detale, przydrożne kapliczki oraz ciekawą architekturę.
Neogotycki kościół w M., pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP.
Każdego roku, 15. sierpnia, obchodzony jest tu odpust. To wielkie parafialne i rodzinne święto. Na odpust przyjeżdża zawsze bliższa i dalsza rodzina, w odpust odbywają się śluby.
Robienie fotek zajmuje mi zwykle mnóstwo czasu. Nie czuję, jak mijają godziny.
Wieś, nierozerwalnie związana z przyrodą, tętni życiem. Ptaki śpiewają, pszczoły bzyczą, koguty pieją.
Ludzie pracują w obejściu.
Czasem drogą przejedzie samochód lub traktor.
Jestem u celu. Dochodzę na cmentarz i witam się z bliskimi. Porządkuję groby, zapalam świeczki. To dla mnie ważne chwile.
Z nostalgią w sercu żegnam się.
Wracam.
W drodze powrotnej zrywam jeszcze zioła: mlecze na zdrowy i pyszny miód
oraz pędy sosny na domowy syropek pini.
oraz pędy sosny na domowy syropek pini.
Jest już późne popołudnie. Umęczona drogą, ale szczęśliwa, docieram do stacji PKP i wracam pociągiem do domu. I tak kończy się moja mała, ale bardzo ważna dla mnie wyprawa:)
Tym, którzy teraz wraz ze mną przebyli tę wędrówkę, bardzo dziękuję:)
***
***
ładne widoki :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na moje candy :) Pozdrawiam majowo :)
Dzięki:) Pozdrawiam:)
UsuńJak pięknie!!! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDzięki:) Buziaki:)
UsuńPiękna wędrówka; pięknie opisana i pięknie sfotografowana.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że zechciałaś mi w niej towarzyszyć:) Pozdrawiam:)
Usuń